Tak więc dzisiaj obiecany wcześniej post o moich nowościach. Dokładniej coś o białej glince i olejku ze słodkich migdałów. Tak jak wspominałam wcześniej zakupiłam je w Lawendowej Mydlarni. Udało mi się trafić na promocję -15% na dzień kobiet :D zapłaciłam za opakowanie glinki 50g około 6zł (normalnie 8-9zł), a na olej wydałam około 19zł przy jego normalnej cenie 23zł. Przekonała mnie cena i dostępność olejku (łatwiej go zamówić przez internet ale potrzebowałam go na już). Glinkę natomiast nabyłam, ponieważ byłam ostatnio na zabiegu manualnego oczyszczania i kosmetyczka poleciła mi zrobić z niej maseczkę, żeby wyciszyć zaczerwienienia skórne..
Wcześniej używałam tylko zielonej glinki, jednak już po pierwszym użyciu przekonałam się do białej. Ogólnie jestem zwolenniczką robienia sobie domowych maseczek, dlatego postanowiłam pomieszać glinkę z wodą mineralną i moim nowym olejkiem ze słodkich migdałów. Nałożyłam ją na twarz na 15 min. Po zmyciu byłam zachwycona! Moja skóra była widocznie nawilżona i miękka w dotyku. Nie wszyscy to wiedzą ale maseczek z glinkami nie powinno się pozostawiać do wyschnięcia tak jak zaleca większość producentów, ponieważ powoduje to ściągnięcie skóry. Twarz w miejscach gdzie maseczka przysycha należy spryskiwać wodą mineralną lub tonikiem. Kiedy wcześniej robiłam maseczki z glinki zielnej stosowałam się do tych zaleceń, a mimo to maseczka potrafiła ściągnąć moją buzię. Rzeczywiście była fajnie oczyszczona ale nie nawilżona. W przeciwieństwie do białej, która jest delikatna a mimo to oczyszcza skórę w wystarczający dla mnie sposób. Głównym jej plusem jeżeli chodzi o moją skórę jest to że jej nie podrażniła, a uwierzcie(!) zrobić to jest bardzo łatwo.
Wracając do olejku ze słodkich migdałów. Używałam wcześniej różnych: kokosowego, arganowego, jojoba, rycynowego. Więc po kolei kokosowy super ale lubi się tylko z moimi włosami na skórę nie działa jakoś widocznie. Arganowy moim zdaniem jest raczej za ciężki, często zapycha moje pory, nie mogę go używać często, raczej sporadycznie jako dodatek do maseczek. Jojoba jest za ostry do mojej skóry (przypominam mieszana i wrażliwa z tendencją do trądzikowej) sprawia że zamiast stać się nawilżoną jest przesuszona. Mój kupiłam w starej mydlarni. Jeżeli chodzi o rycynowy to polubił się z paznokciami i włosami. Ale ten ze słodkich migdałów jest super na tle tych innych. Wcieram go co 2 dzień w skórę twarzy na noc i nie zapycha moich porów, a do tego fajnie się wchłania, nie całkowicie ale wystarczająco. Przyjemnie nawilża buzię, nie budzę się rano świecąca jak to było w przypadku arganu. Do tego bardzo fajnie dział w maseczce, wydaje mi się że dużo przyczynił się do tego nawilżenia, które zauważyłam ;) nie sprawdzałam go jeszcze na włosach więc tutaj nie mam swojego zdania. Fajnie się sprawdzą też w demakijażu oczu, zwłaszcza kiedy zostaną jakieś resztki którym moje marsylskie mydło nie daje rady ;)
Podsumowując. Polecam za równo białą glinkę jak i olej wszystkim, których skóra jest wrażliwa i potrzebuje nawilżenia w przypadku glinki delikatnego oczyszczenia. Moje z Lawendowej mydlarni fajnie się sprawdziły. A Wy macie jakieś doświadczenie w glinkach? Która jest waszą ulubioną?!
Uwielbiam naturalną pielęgnację, więc zapas glinek i olei uzupełniam na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Glinek i olei nigdy za wiele ;)
Usuń