Cześć wszystkim :)
Znów dawno mnie nie było.. Nie mogę odnaleźć w sobie weny twórczej do napisania czegokolwiek i lenistwo nie pozwala mi na zrobienie zdjęć :) a tak w zasadzie mam już wyrobione zdanie o produktach które pokazywałam wam ostatnio. Dzisiaj nie będę się długo rozwodzić nad tym o czym mam do napisania. Przedmiotem moich ostatnich testów był podkład firmy Rimmel Stay Matte. Matujący podkład o najjaśniejszym odcieniu- 010 Ivory. Czy podbił moje serce?! Nie, stanowczo nie i jeszcze raz nie! Dlaczego?
Konsystencja podkładu jest dosyć gęsta i wysycha w mgnieniu oka na skórze. Niestety według mnie tworzy bardzo brzydką maskę na twarzy i dodatkowo w ciągu dnia ciemnieje (przynajmniej o 2 tony), mój podkład ma najjaśniejszy odcień a mimo to jest za ciemny chociaż mam już trochę opaloną buzię. Zapach delikatny charakterystyczny dla podkładów ale szybko znika. Tutaj już się nie polubiliśmy, ale niestety to nie jest wszystko...
Przechodząc do działania... Ogólnie podkład rzeczywiście matuje (jeżeli efekt maski chcemy nazwać matowieniem..), nie jest to bardzo długotrwały efekt, skóra zaczyna się świecić po 3-4 godzinach. To wszystko byłoby do przeżycia gdyby nie fakt, że podkład wysusza moją skórę na wiór i dodatkowo zapycha pory, co powoduje istną masakrę na mojej twarzy. Już po 2,3 użyciach widać te szatańskie efekty. Nie dość że sucha skóra to jeszcze masa zaskórników, pryszczy i wszystkiego co najgorsze.
Spotkanie z tym podkładem nie było niestety miłe.. Na szczęście kupiłam go na promocji -49% w Rossmanie, gdybym zakupiła do w cenie regularnej byłabym baaardzo niezadowolona.
Ogólnie nie polecam osobom które mają tendencję do zapychania porów, ponieważ ten podkład nie zrobi nic dobrego.
Jestem na etapie poszukiwań, jakiegoś dobrego (nie bardzo drogiego) podkładu lekkiego ale dość dobrze kryjącego. Ktoś? Coś?