Czarnogórskie wybrzeże

Czarnogórskie wybrzeże

środa, 22 marca 2017

ULUBIEŃCY STYCZNIA I LUTEGO, ORAZ TRZECIA PRÓBA POWROTU DO BLOGOWANIA.

Tak, to moja 3 próba powrotu do regularnego blogowania. Mam nadzieje że w końcu będzie udana. Postanowiłam jednak zmienić trochę wygląd bloga i jego tematykę. Jak widać teraz tematyka będzie bardziej uniwersalna nie skierowana tylko i wyłącznie na tematy urodowo-kosmetyczne. Ze względu na moje coraz większe zainteresowanie podróżami myślę, że może częściej uda mi się wrzucać posty opisujące wyjazdy do ciekawych miejsc. Może niedługo nastąpi zmiana adresu strony ale muszę to jeszcze przemyśleć i wpaść na coś błyskotliwego.


Zacznę postem dotyczącym ulubieńców. Ostatnio udało mi się trafić na kilka ciekawych kosmetyków ale i nie tylko i własnie to będzie jedna ze zmian, postaram się poza kosmetykami wspominać o innych rzeczach, książkach i filmach, które zwróciły moją szczególną uwagę w ciągu ostatnich miesięcy.

Na pierwszy ogień idą dezodorant i woda toaletowa najczęściej przeze używana. Styczeń i luty to okres typowo zimowy ja jednak nie zawsze utożsamiam zapachy z porami roku dlatego też mój wybór to dezodorant Rexona MOTIONsense o zapachu tropical. Moim zdaniem jest to typowo wiosennoletni świeży zapach. Bardzo przyjemny delikatny i odrobinę kwiatowy. Ogromnym plusem jest to że nie gryzie się z zapachem żadnych perfum, które używam. Spisuje się jak należy, ale mnie szczerze przypadł do gustu głównie przez zapach. Kolejno mamy wodę toaletową zamówioną w AVON. Jest to AVON LUCK, LA VIE. Według firmy w zapachu przeważają truskawki, konwalia oraz drzewo cedrowe. Moim zdaniem faktycznie czuć tutaj truskawkę oraz konwalię Jest to również zapach typowy dla cieplejszych pór roku jednak miałam na niego ochotę właśnie gdy za oknem towarzyszyły nam ujemne temperatury. Zapach mimo swojej ceny dosyć długo utrzymuje się na skórze. Jest trochę słodki ale także świeży, ja osobiście nie przepadam za typowo słodkimi zapachami, po których się duszę. Ten jest dla mnie w sam raz.


Teraz  mamy coś z pielęgnacji. Tonik firmy Bielenda Super Power Mezo Tonik- aktywny tonik nawilżający z niskocząsteczkowym kwasem hialuronowym, biomimetycznymi peptydami, kwasem mlekowym. Jest on przeznaczony do każdego rodzaju cery, także do suchej i wrażliwej.Osobiście mam duży problem z tonikami, mam cerę mieszaną w kierunku tłustej jednak bardzo wrażliwą. Jak używam toników typowo przeznaczonych do cer mieszanej czy tłustej, moja skóra reaguje podrażnieniem i odwodnieniem. Zaczyna wyglądać średnio dobrze. Jednak ten tonik jest bardzo w porządku, bardzo neutralny dla mojej skóry. Po przemyciu jest ukojona oraz nie odczuwać żadnego uczucia ściągnięcia. W sezonie grzewczym moja cera jest dosyć kapryśna i często pojawiają się na niej niechciane niedoskonałości. Będą w aptece zaopatrzyłam się kiedyś w rem firmy DERMEDIC, jest to HYDRAIN2, krem nawilżający o przedłużonym działaniu. Upolowałam go w promocji za 10zł, normalnie kosztuje około 15-20zł. Nakładam go zazwyczaj na noc, przyjemnie nawilża i na szczęście nie zapycha porów więc nie powoduje nowych wyprysków. Ładnie pchnie mimo że spodziewałam się typowego aptecznego zapachu charakterystycznego dla większości dermokosmetyków.


Następnie coś z kolorówki. Zapomniany puder firmy MANHATTAN Soft Compact Powder, natural look w odcieniu 1 Naturelle. W końcu puder nie wysuszający mojej skóry, trzymający się przyzwoicie na skórze koło 5,6h później może wymagać poprawek, na codzień dla mnie jest to jednak wystarczające. Następnie mamy tusz MAYBELLINE LASH sensational, tradycyjny, czarny. Jeżeli mam być szczera miałam do niego kilka podejść, do tej pory się jeszcze czasem denerwuje. Problemem jest to że na szczoteczce jest zwykle zbyt dużo produktu, dlatego trzeba porządnie ściągnąć nadmiar produktu i dopiero potem brać się za malowanie. Wtedy otrzymamy super efekt. Mascara nie obsypuje się w ciągu dnia ani nie odbija na górnej powiece. Ostatnim produktem jest Pomadka w kredce Golden Rose, matte lipstick crayon w odcieniu 10. Na temat tych pomadek wszyscy słyszeli więc nie będę się rozdrabniać. Jest to po prostu kolor, który najczęściej królował na moich ustach. Jednym słowem dobra jakość za niską cenę.




No i własnie! Teraz coś zupełnie niekosmetycznego. Dużo było szumu na temat książki i filmu "Światło między ocenami", nie oglądałam filmu, jednak książkę bardzo polecam. Zrobiła na mnie duże wrażenie i bardzo przyjemnie się ją czytało. Bohaterowie stają przed niecodziennymi wyborami, które doprowadzają ich do jeszcze trudniejszych decyzji. Nie jest to typowe lekkie romansidło jednak warto czasem przeczytać coś trochę cięższego :)



No i na koniec, gorącoooo polecam film "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej". Nie jest to lekki film jednak po bzdurnych polskich komediach romantycznych byłam bardzo pozytywnie zaskoczona.. Nie ukrywam że niechętnie na niego poszłam, gdyż polskie kino ostatnio mnie zawodziło, albo nie trafiałam na dobre filmy. Po obejrzeniu odzyskałam wiarę że polski film może być dobry! Historia przedstawiona w filmie robi wrażenie jest dosyć nieprzewidywalna, chyba że ktoś ją zna wcześniej. Jest to jeden z najlepszych filmów jakie ostatnio oglądałam.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz